W tym arcydziele jest wiele świetnych scen, ale niewiele osób pamięta, że jest u chyba jedna z najbardziej sugestywnych scen definiujących miłość kobiety i mężczyzny... Moment kiedy ranny Chris (Val Kilmer) podjeżdża autem pod mieszkanie pełne czekających na niego policjantów po Charlene (Ashley Judd), a ona pomimo grożącego jej niebezpieczeństwa aresztu/więzienia/zmarnowania reszty życia sobie i ich synowi, podejmuje ryzyko. Uśmiecha się do niego smutno (tak jakby mieli się widzieć po raz ostatni) i daje mu ręką znak by uciekał... Taka (dla mnie) definicja prawdziwej miłości.